Cytat miesiąca

"Dawanie dobrego przykładu jest znacznie lepszym sposobem na rozpowszechnianie idei, aniżeli poprzez używanie siły zbrojnej. "
- dr Ronald Ernest Paul

piątek, 28 marca 2008

Jakieś problemy, panie McCain?


Niedawno pisałem o problemach jakie ma John McCain z komisją wyborczą. Federalna Komisja Wyborcza (FEC) ostrzegała go w lutym, że niebezpiecznie zbliża się do przekroczenia limitu pieniędzy jakie można wydać w prawyborach - a jest to 54 milionów dolarów. Kilka dni temu to przekroczenie stało się faktem - McCain wydał 58.4 miliona dolarów.

McCain zignorował zatem przepisy komisji wyborczej. W ubiegłym roku zapisał się bowiem na finansowanie swojej kampanii z pieniędzy publicznych (czyli podatników), na co pozwala prawo, ale tym samym zobowiązał się nie przekraczać limitów wydatków ustalonych przez FEC. Po wspomnianym ostrzeżeniu McCain wystosował list do FEC oznajmiając, że wycofuje się z tego rodzaju finansowania. Jednakże prezes FEC oświadczył, że aby zaakceptowano żądanie McCaina muszą być spełnione następujące warunki:

- musi odbyć się najpierw głosowanie czterech członków komisji FEC na korzyść zgłaszającego prośbę o wycofanie z publicznego finansowania; takie jednak głosowanie się nie odbyło, chociażby z banalnego powodu, takiego że w FEC jest obecnie tylko... dwóch członków komisji

- wycofać się z tego rodzaju finansowania można, ale tylko wtedy jeżeli nie wzięło się żadnych pieniędzy z tego źródła; McCain wziął jednak w styczniu 2008 1 milion $ pożyczki z banku której zastawem była możliwość spłaty właśnie ze środków publicznych

A zatem - pan McCain ma twardy orzech do zgryzienia. Jego naruszenie przepisów nie ulega wątpliwości. No więc - jakie mogą być konsekwencje tego?

1. Jeśli FEC pozwoli mu się wycofać ze zobowiązania, to w obecnej sytuacji będzie musiała go pozbawić sporej liczby delegatów w stanach, gdzie McCain nie uzyskał wystarczającej liczby sygnatur by móc się znaleźć na kartach do głosowania.
2. Jeśli FEC nie pozwoli mu się wycofać - obciąży go karą w wysokości 50 milionów dolarów - co jak się mówi - zakończy definitywnie jego kampanię.
3. Za tego rodzaju wykroczenie przewidziano do 5 lat więzienia.

Natomiast już się rozpoczęła masowa akcja składania doniesień do FEC w sprawie wykroczeń McCaina. W momencie gdy to piszę zebrano już ponad 22 tysiące podpisów z 30 tysięcy pod zażaleniem.

O całej sprawie wspomniał wczoraj nawet CNN.

Jak się ta sprawa dalej potoczy? Odwiedzajcie tego bloga a się dowiecie ;)

Riddickerr

środa, 26 marca 2008

Czy Ron Paul jest rasistą?


Postaram się wypowiedzieć na ten temat najkrócej jak tylko się da i tylko ten jeden raz. Nie zamierzam też wchodzić w dyskusję z szerzycielami tego typu plotek. Nawet nie uważam, że ten temat zasługuje na prawdziwą dyskusję gdyż nie zrodził się on choćby z odrobiny prawdy.

Otóż podczas kampanii prezydenckiej usilnie szukano haka na Rona Paula, a ponieważ takowego nie znaleziono zaczęto tu i tam (na blogach, w gazetach, w wypowiedziach dla telewizji) sugerować jakoby był on rasistą. Mocnym dowodem na to miały być rzekomo jego własnoręcznie napisane artykuły w latach dziewięćdziesiątych.

Cała ta sensacja dotarła również do Polski, sprawę podchwycono na blogach jak tutaj i forach. Zaczęły się rozmaite spekulacje...

Zastanawia mnie ilu z tych ludzi zadało sobie prawdziwy trud docieczenia prawdy? Ilu prześledziło historię Rona Paula? Ilu jest na bieżąco z tym co ten człowiek robi obecnie? Czyż nie wypadałoby tak postąpić wówczas gdy ma się zamiar popełnić tak daleko idącego oskarżenie w stosunku do człowieka którego nigdy, przenigdy nie przyłapano na kłamstwie? Bo jeśli raz gdzieś skłamał i ukrywał ten fakt - to przyznaję - mógłby istnieć powód aby mu nie ufać także i w tym przypadku. A tak? Czy nie sądzicie że gdyby takowe jego kłamstwo istniało - to byłoby już o nim dawno głośno? Tymczasem wykluczając Rona Paula z debat telewizyjnych nigdy nie mówiono, "że to dlatego, że kłamał" - a mówiono: "bo nie było miejsca w studio".

Podczas jednej z debat prowadzący wypowiadał się kolejno o każdym kandydacie - Romney'owi wytknął kłamstwa w Massachusetts, McCainowi też wytknął mijanie się z prawdą, Huckaabe'mu też, pozostałym też (trzeba było widzieć ich miny) aż wreszcie doszedł do Rona Paula i powiedział: "Panu nie mogę nic zarzucić, no może poza tym że raz wystąpił Pan z partii" (chodziło zapewne o jego kandydaturę libertariańską w 1988 roku).

Kilka dni temu, dokładnie 20 marca, tygodnik o największym nakładzie w USA, znany z nieprzychylności Ronowi Paulowi, TIME napisał w swoim artykule o nim:

"Kontrowersje w związku kilkoma rasistowskimi artykułami w jego starych periodykach zostały najprawdopodobniej rozdmuchane; nie ma żadnego dowodu na to że Ron Paul był kiedykolwiek rasistą."

To był napisał Time. Nieprzychylny Paulowi od samego początku. Warto o tym pamiętać.

Miało być krótko, wyszło jak zwykle. Moje stanowisko w tej sprawie jest chyba jasne teraz każdemu. A sądzę że mogę o tym mówić, gdyż "trochę" się Ronem Paulem interesuję. I widziałem go na video kiedy mówił, że Martin L. King jest dla niego bohaterem. King był czarny jeśli ktoś nie wie. I wiem że jako położnik, który odebrał 4000 porodów, odbierał także porody czarnych kobiet. Czarne dzieci nosił na rękach. I widziałem w innym video, które zresztą jest przetłumaczone na moim kanale YouTube pt. "Ron Paul vs świstaki", jak bronił ludzi czarnych niesłusznie karanych w tzw. wojnie narkotykowej. I mógłbym tak wymieniać i wymieniać. Motyw ten pojawił się jeszcze o ile dobrze pamiętam w filmiku "Rewolucja dusz" - pierwszym jaki zamieściłem na YouTube.

To chyba wyczerpuje temat?

Ron Paul będąc zapytany o kwestię rasistowską na jednym z jego wieców, odpowiedział:

"Prawdziwy libertarianin nie jest w stanie być rasistą."




Riddickerr

poniedziałek, 24 marca 2008

Ron Paul w wywiadzie dla Newsweeka


Newsweek: Na początek najbardziej oczywiste pytanie: dlaczego nadal Pan to robi? Życie tym wyścigiem jest wyczerpujące, a John McCain już zawczasu wygrał republikańską nominację*. Co popycha Pana do dalszego w nim uczestniczenia?

Ron Paul: Po pierwsze – nie czuję się wcale wyczerpany. Z pewnością były takie okresy kiedy byłem – kiedy było sześć, osiem lub 10 prawyborów do przebycia. Ale teraz czuję się naprawdę wypoczęty gdyż wróciłem do Teksasu by zająć się wyborami do kongresu, które z łatwością wygraliśmy 70% głosów. Więc miałem czas aby odpocząć i przemyśleć sprawy i jestem bardzo pozytywnie nastawiony do wyborów. Obecnie, z 11 początkowych kandydatów, nadal pozostaję w grze. Mamy czas i wciąż jesteśmy w wyścigu, pozyskujemy delegatów tu i tam, a załoga jest bardzo entuzjastyczna. Myślę że to czego dokonałem przez lata różni mnie od innych ludzi kandydujących na ten urząd ponieważ przez większość czasu ludzie kandydują tylko dla jednego celu, którym jest wygranie urzędu politycznego. Wychodzą i robią sondaże by dowiedzieć się co muszą mówić, gdyż cel wygrania stawiają przed wszystkim innym. W moim przypadku wygrana jest ważna, ale muszę wygrać dzięki ideom które są dla mnie ważne. Jeśli wygram dzięki ideom innych ludzi – przegram.

W porządku, ale w pewnym momencie wypada powiedzieć że "już wystarczy, już dosyć". Kiedy zdecyduje się Pan „rzucić ręcznik”?

Będę prowadził kampanię tak długo jak długo będą wspierać mnie ludzie i będą pieniądze na to i to jest to czego oni chcą. Czułbym się źle kończąc tak po prostu. Mamy 30,000 wyborców na naszej liście w Pensylwanii i jeśli byśmy jutro zakończyli – ludzie mogliby wziąć z tego przykład [pytając się samych siebie]: a ja jak długo mam to robić? Czułbym że ich zawiodłem. Tak więc dla mnie – to jest nieprzerwane.

Powiedział Pan wcześniej że Pańska załoga jest nadal bardzo entuzjastyczna, ale muszą przecież być choć trochę zniechęceni. Jaki nastrój dominuje obecnie pośród Pańskich zwolenników?

To jest zróżnicowane. Rzekłbym że 95% jest zadowolonych z tego co zrobiliśmy i zamierzamy robić. Oczywiście są niezadowoleni którzy mówią: „Cóż, powinniśmy byli więcej zdziałać, powinniśmy więcej zdziałać”, ale większość jest energiczna. Mówią że powinniśmy kontynuować i niemal wierzą że wydarzy się jakiś cud. Staram się uświadamiać ich o rzeczywistości. Ale zmierzamy do konwencji i moim zadaniem jest mówienie im aby się nie zniechęcali. Jak dla mnie, jeszcze rok temu nie spodziewałem się że cokolwiek z tego wszystkiego może się zdarzyć. Powiedziałbym że to wszystko 100 krotnie przekroczyło wszelkie moje marzenia.

Wspomniał Pan o zmierzaniu do konwencji. Czy jest coś szczególnego co zamierza Pan zrobić?


Tak, coś w tym rodzaju. Tak naprawdę nigdy nie sądziłem że to się stanie. Zawsze myślałem o tym jak o czymś nieprawdopodobnym. Ale uważam że z punktu widzenia [partii republikańskiej] – to im nie zaszkodzi. Byłoby mądrym z ich strony dać mi odrobinę czasu na konwencji – komu zaszkodziłoby pozwolić mi mówić o polityce monetarnej? Zachowywałbym się odpowiednio, a to jest bardzo ważna sprawa, zwłaszcza że mamy kryzys dolara.

Zachęci Pan swoich zwolenników do wspierania McCaina w już właściwych wyborach?

Nie zamierzam mówić im co mają robić, ale tak szczerze, nie mogę sobie wyobrazić kogokolwiek z nich wspierających go. Ciężko byłoby się tak sprzedać. Szanse na to, że byłby oklaskiwany, gdyby nagle pojawił się on na jednym z naszych wieców, nie są zbyt wysokie.

Wątpi Pan że Pańscy zwolennicy zagłosują na McCaina, ale zwykle istnieje protokół polityczny mówiący o poparciu przez kogoś w Pańskiej sytuacji republikańskiego zwycięzcy nominacji. Czy poprze Pan McCaina?

To mało prawdopodobne. Zwykłem używać analogii kiedy to Goldwater prowadził ruch, ale to nie oznaczało że każda osoba Goldwatera głosowała później na Nixona. Ludzie Goldwatera poparli Reagana. Nie musisz wspierać ludzi którym nie ufasz tylko dlatego że należą do partii. Ale jak dotychczas stosunki między mną a McCainem są raczej serdeczne, służyliśmy obaj w Izbie Reprezentantów, a w debatach przyznawał mi rację co do niektórych spraw dotyczących polityki monetarnej i inflacji mówiąc „Wiecie, zgadzam się z Ronem co do tego”. Zawsze jesteśmy dla siebie bardzo uprzejmi jeśli chodzi o kontakty osobiste. Najlepsze co możesz zrobić to być serdecznym dla ludzi. I możliwe że jeśli zmieniłby swoje zapatrywania – poparłbym go. Jeśli jakimś sposobem zmieniłby swoją postawę co do takich tematów jak wojna, zagadnienia monetarne i sprawy finansowania kampanii wyborczych (Akt McCain-Feingold).

Wielu z Pana zwolenników głosowało po raz pierwszy albo są to ludzie którzy niezbyt utożsamiają się z Partią Republikańską. Czy sądzi Pan że Partia Republikańska zdoła pozyskać tych wyborców do swojego stada w listopadzie?

Cóż oni całkiem chcieliby pracować w obszarze Partii Republikańskiej, gdyby nie to że nie zawsze są mile w niej widziani. Wielu z moich zwolenników nie jest członkiem Partii Republikańskiej. Są niezależni i ich głos jest zmienny.

Wielu konserwatywnych mędrców i ścisłych republikanów oświadczyło że nie poprą McCaina w głównych wyborach. Jak postrzega Pan te stwierdzenia i jaki one mogą mieć wpływ na jedność w partii?

Zawsze byłem wierny zasadom. To jest najważniejsza rzecz. Jedność to dobra rzecz, ale jeśli jest ktoś kto chce poświęcić wszystko w co oni wierzą dla idei jedności lub zwycięstwa – cóż – czy to jest jedyna rzecz która się liczy? W ogóle w to nie wierzę.

Hillary Clinton i Barack Obama są zaabsorbowani prawdziwą polityczną operą mydlaną. Czy śledził Pan wyścig demokratów i jakie ma Pan o nim zdanie?

Śledzę go, jestem nim zainteresowany. Ale nie rozwodzę się nad nim, gdyż z mojego punktu widzenia, nie ma prawdziwej filozoficznej różnicy między tą dwójką. Uważam raczej za dziwne to jak wiele wzajemnej niechęci można wzniecić między dwiema osobami które wierzę w to samo. A ta cała kwestia rasistowska zadziwia mnie gdyż rozmawiamy o dwójce demokratów którzy w żadnym stopniu nie są rasistami. A mimo to temat rasy stał się ważnym zagadnieniem, głównie za sprawą mediów, które kochają tego typu rzeczy.

Ralph Nader jest kandydatem który w przeciwieństwie do Pana kandyduje poza głównym nurtem. Jakie są Pańskie przemyślenia w związku z jego dołączeniem się do wyścigu?

Uważam że jest to w porządku. To jest interesujące. Myślę że on reprezentuje niektóre z demokratycznych zasad lepiej niż sami kandydaci demokratów. I naprawdę wierzę mu kiedy mówi że nie chciał tej wojny. Nawet pomimo że nie zgadzam się z nim co do pozostałych spraw, to przynajmniej opowiada się za tym w co sam wierzy. Ale on będzie zmarginalizowany – nie będzie w stanie znaleźć się w debatach, gdyż nie ma prawdziwej demokracji w tym kraju. Dwie partie są zasadniczo takie same a kandydat Partii Libertariańskiej, kandydat Partii Zielonych, Ralph Nader – oni nic nie otrzymają. Chyba że oczywiście są jak Ross Perot i mają 10 miliardów $ aby umieścić cię na najlepszym miejscu w telewizji. Media nie są tak naprawdę zainteresowane zagadnieniami, są one bardziej zainteresowane rozgłosem.

Newsweek, 21 marca 2008
Tłumaczył: Riddickerr

-------

* Jedna uwaga: John McCain NIE uzyskał jeszcze nominacji jak to sugeruje Newsweek (i nie tylko on). Nominacja ma miejsce dopiero na konwencji republikańskiej która rozpocznie się 1 września 2008 roku. Aby kandydat uzyskał nominację potrzebuje 51% wszystkich delegatów - czyli 1191. Wszelkie liczby wskazujące kto ile ma delegatów - są to liczby szacunkowe, przybliżone, zależne od tego kto i jak liczył. Wynika to głównie z różnic dla poszczególnych stanów w pozyskiwaniu delegatów jak i z tego, że delegaci mogą zmienić swoją decyzję i głosować na kogo innego na konwencji.

sobota, 22 marca 2008

Milton Friedman 1912-2006


Śmierć ekonomisty Miltona Friedmana w ubiegłym tygodniu w wieku 94 lat oznacza wielką stratę dla obrońców Wolności na całym świecie. Był prawdopodobnie najbardziej skutecznym wolnorynkowym ekonomistą XX wieku jeżeli chodzi o wpływ jego polityki i założeń na rzeczywisty świat. Wielu ze współczesnych polityków, włączając Ronalda Reagana, uważało że miał on znaczny wpływ na ich kariery.

Milton Friedman był zagorzałym obrońcą wolności ekonomicznej, który sprzeciwiał się interwencji rządowej zarówno w czysto ekonomiczne sfery jak i w znacznie szersze sfery socjalne naszego społeczeństwa. Wierzył nie tylko w leseferystyczny kapitalizm, ale także w znacznie ważniejszą sprawę swobód osobistych w ujęciu politycznym.
Miałem zaszczyt znać Dra Friedmana przez wiele dekad i uważałem go za przyjaciela. Mogę Was zapewnić że nie był żadnym wykładowcą z „wieży z kości słoniowej”, ale raczej zaangażowanym i aktywnym człowiekiem, który ciężko pracował aby zademonstrować zastosowanie nauk ekonomicznych w codziennym życiu.

Jednakże jego śmierć tylko uwypukla smutny brak wiedzy ekonomicznej w Waszyngtonie. Wielu z naszych wybranych oficjeli nie wykazuje zrozumienia ekonomii w żadnej ze sfer, a mimo to sprawują ogromną władzę nad gospodarką poprzez podatki, regulacje i niezliczone inne wydatki związane z funkcjonowaniem rządu. Wydają Wasze pieniądze praktycznie bez zastanawiania się nad ekonomicznymi skutkami ich decyzji. W rzeczy samej dobrobyt jakim cieszyliśmy się przez dekady wynikał z amerykańskiego ducha przedsiębiorczości; jasnym jest że działo się tak pomimo polityki rządku aniżeli dzięki niej.

Prawda jest taka że wielu polityków i wyborców zasadniczo wierzy w „darmowy obiad”. Wierzą w darmowy obiad ponieważ nie rozumieją podstaw ekonomii i dlatego uważają że rząd jest w stanie doprowadzić nas do dobrobytu. To jest fałszywe złudzenie które zdominowało dzisiaj amerykańską politykę.

Nasze szkoły nie uczą dzieci praktycznie niczego z zakresu ekonomii i finansów osobistych, co smutnie pozostawia je nieprzygotowanymi na wyzwania świata pracy. To także wytwarza całe pokolenia młodych Amerykanów którzy są niesamowicie podatni na sugestie najgorszych, podlizujących się polityków.

Nie możemy wstrzymać praw ekonomicznych lub zasad ludzkiej działalności tak jak nie możemy wstrzymać praw fizyki. A mimo to jest to dokładnie to co Kongres nieustannie próbuje czynić, nie ważne jak często historia wytyka im błędy albo jak łatwo ekonomiści są w stanie przedstawić szkody wywołane szczególną polityką. Naród byłby znacznie lepiej zaspokojony gdyby Kongres spędzał więcej czasu na czytaniu prac Miltona Friedmana, a mniej czasu na martwienie się o błahe posady partyjne.

Dr Ron Paul
21 listopad 2006
Tłumaczył: Riddickerr

piątek, 21 marca 2008

Ron Paul nadal kandyduje!


Chciałbym przekazać kilka informacji na temat obecnej sytuacji kampanii Rona Paula. Po pierwsze Ron Paul pozostaje w wyścigu prezydenckim aż do samego końca czyli konwencji republikańskiej która rozpocznie się 1 września 2008. Dopiero wtedy będzie można mówić o nominacji. Większość mediów kłamie mówiąc że McCain już takową uzyskał oraz że Ron Paul wycofał się z wyborów. RP nadal czynnie uczestniczy w kampanii, pojawi się w pozostałych prawyborach, napływają pieniądze, rośnie grono zwolenników. Będzie uczestniczył w pozostałych prawyborach choć zapewne media ten fakt zignorują. Ostatnio nawet serwis Youtube wymazał RP jako kandydata na prezydenta ("You choose 2008"). Wiele stacji w tym z FOX na czele ignorują jego kandydaturę zupełnie. Oczywiście nie ma co marzyć o debacie Ron Paul - John McCain, chociaż takowa odbyć się powinna.

Niemniej jednak - pozostaje jeszcze kilka miesięcy a wiele wskazuje na to że republikańscy delegaci pozostali po Mitt'cie Romneyu i Huckabeem jeszcze się nie zdecydowali. Ponadto delegaci McCaina nie są zobligowani do głosowania na niego na konwencji a jeśli jakiś stan im to narzucił to zawsze mają drogę prawną do odwołania się od wcześniejszego wyboru. Tak to działa. To jest republika - choć szczątkowa ale zawsze. McCain musi uzyskać 51% delegatów na konwencji czyli 1191. Chwalą się że już tyle ma. Może i ma. To możliwe, ale jeszcze jest kilka miesięcy! W międzyczasie niedawno najpoczytniejsza gazeta w Stanach "The New York Times" obsmarowała go za rozmaite afery. Ponadto McCain urodził się w Panamie do której USA nie ma żadnych praw terytorialnych i gdyby przestrzegano Konstytucji i pierwszych aktów z nią związanych - wówczas McCain, podobnie jak sam
Schwarzenegger, nie mógłby kandydować. Może coś się w tej kwestii jeszcze wydarzyć. Ponadto McCain ma kłopoty z komisją wyborczą która dopatrzyła się naginania przepisów wyborczych. Warto poczekać z osądami aż do jesieni zatem. O Ronaldzie Reaganie również mówiło się że nie ma żadnych szans a głosił niemal identyczne idee co Ron Paul a zwłaszcza w kwestii polityki monetarnej i standardu złota którego zaniechał Nixon.

Zatem jakim cudem RP mógłby uzyskać nominację? Otóż pierwsza możliwość jest taka że afery towarzyszące McCainowi ujrzą światło dzienne i komisja wyborcza go zdyskwalifikuje. Po drugie - niech mu tylko zabraknie JEDNEGO - choćby jednego delegata do wymaganych 1191 - i zwykła konwencja republikańska przerodzi się w niespotykaną od ponad kilkudziesięciu już lat tzw. rokowaną konwencję. Będą musieli uzgodnić wtedy kandydata - a że delegaci RP z pewnością nie popuszczą... Historia się powtarza jak wszyscy wiemy. A wiemy dobrze, bo pamiętamy jak został wybrany taki jeden "kandydat bez żadnych szans" podczas „konwencji wyborczej". O kim mówię? Oczywiście o Janie Pawle II. Dlatego - osobiście ja głupi, wbrew wszystkiemu, nadal mam Nadzieję na nominację RP.

Co mnie dodatkowo napawa optymizmem? Bardzo wiele rzeczy:
RP wygrał w pięknym stylu wybory do kongresu które zmuszony był prowadzić równocześnie z kampanią prezydencką - Chris Peden, jego rzekomy przyjaciel zarzekał się że rezygnuje z kandydowania na ten urząd wiedząc, że RP będzie zajęty wyborami prezydenckimi. RP nie mógł sobie pozwolić na utratę tego stanowiska w przypadku nie wygrania wyborów prezydenckich. I co się stało? W piorunującym tempie RP zebrał ponad 1 milion dolarów! Uruchomił mnóstwo reklam w całym jego 14-tym dystrykcie. I jaki rezultat? Wygrał stosunkiem głosów 70-30%! Po prostu zmiażdżył świstaka.
Po drugie 21 czerwca odbędzie się zapowiadany przeze mnie w jednym z filmików WIELKI MARSZ NA WASZYNGTON! To będzie coś! Tak jak to zrobił M.L. King! Będzie się musiało to wydarzenie przedostać do mediów. Kolejne miliony ludzi usłyszą o KANDYDACIE NA PREZYDENTA innym niż ci
wszyscy. To przyciągnie uwagę także delegatów republikańskich! Już wiadomo w czym tkwi ta cała Nadzieja? Ponadto coraz częściej ludzie zwracają się w stronę idei RP gdyż USA właśnie doświadcza tego o czym on mówi od ponad 30-tu lat: o kryzysie pieniądza fiducjarnego i wynikających z tego skutków ekonomicznych. I o ile stacje telewizyjne nie zapraszają go do rozmów o kandydaturze prezydenckiej to coraz częściej pojawia się w ekonomicznych debatach, nawet był ostatnio kilka razy w FOX!

Uffff... to chyba tyle. Napisałem o tym, bo ze zgrozą stwierdzam że na polskich forach panuje taka sama dezorientacja jak i w Stanach.

Pamiętajcie: Ron Paul nadal kandyduje gdyż dzięki temu jego przesłanie POKOJOWEJ R
[ƎVO˩]UCJI się rozpowszechnia. I Wy ją drodzy rodacy rozpowszechniajcie! Dziękuję!

Riddickerr