Cytat miesiąca

"Dawanie dobrego przykładu jest znacznie lepszym sposobem na rozpowszechnianie idei, aniżeli poprzez używanie siły zbrojnej. "
- dr Ronald Ernest Paul

wtorek, 13 stycznia 2009

Stymulowanie drogi na dno



Wzrostowi uwagi poświęcanej następnemu pakietowi, mającemu stymulować gospodarkę, wciąż towarzyszą nawarstwiające się pytania dotyczące naszych problemów gospodarczych. Jak znaleźliśmy się w takim położeniu? Jak z tego wybrnąć? I jak zwykle wszystkie odpowiedzi Waszyngtonu są błędne. Według wielu polityków znaleźliśmy się w tej sytuacji, gdyż za mało wydawaliśmy, za mało konsumowaliśmy i za mało regulowaliśmy rynek. Zatem teraz rząd, niczym mityczny biały rycerz, zamierza nadjechać by uratować nas od poważnego zagrożenia poprzez okrycie gospodarki dolarami, zatrudnienie armii nowych biurokratów, stworzenie bezużytecznych miejsc pracy i wysłanie każdemu pewnego rodzaju czeku ratunkowego. Publiczna debata wydaje się koncentrować na tym, czy aby poniesiony koszt będzie na tyle wystarczający, by uratować gospodarkę, czy też jest to zaledwie "zaliczka" poprzedzająca kolejne interwencje finansowe rządu. Rozmowy tego typu mogłyby się wydać komiczne, gdyby skutki tego nie były aż tak tragiczne.

Następstwa takich działań będą pogłębiać gospodarczy lament dopóty, dopóki nie odrobimy naszej lekcji. Zamiast tego Kongres zachowuje się jak narkomani, którzy muszą sięgnąć dna, zanim będą gotowi zmierzyć się z rzeczywistością. Prowadzą teraz te niemądre zabawy z gospodarką, gdyż rozumują wyłącznie w kategoriach korzyści politycznych. To mówienie o tworzeniu miejsc pracy jest doskonałym tego przykładem.

W odróżnieniu do tego, w co wielu wierzy, celem gospodarki nie jest tworzenie miejsc pracy. Miejsca pracy mogą być oznaką zdrowej gospodarki, tak jak wysoki poziom energii może być oznaką zdrowego ciała. Ale tak jak niezdrowe substancje mogą sztucznie spowodować przypływ energii, która nie ma nic wspólnego ze zdrowiem, tak też sztucznie tworzone miejsca pracy rozjątrzają nasze problemy. Celem zdrowej gospodarki jest produktywność. Miejsca pracy są jej pozytywnym następstwem. "Pracą" może być kopanie przez cały dzień dołu i zakopywanie go dnia następnego, lub być może odpowiednik tego w pracy przy biurku. Takie coś nikomu nie służy. Jednakże kwota widoczna na odcinku wypłaty musi ostatecznie pochodzić z opodatkowania kogoś produktywnego. Niektórzy uważają, że ten model gospodarczy oparty o algorytm karuzelowy, powinien dokądś nas doprowadzić.

Politycy i biurokraci zawczasu zrobili sporo w celu zapewnienia tego, aby miejsca pracy w sektorze prywatnym były nieprzystępnie skomplikowane i drogie w tworzeniu. Teraz są zszokowani widząc, że gospodarka pozbywa się miejsc pracy, i chcą zwyczajnie stworzyć setki tysięcy miejsc pracy, w celu skompensowania ich utraty, poprzez kolejny tak zwany pakiet stymulujący gospodarkę. Waszyngtońskie opatrunki jedynie przedłużą tę agonię. Austriacka szkoła ekonomii uczy, że jedynie wolnorynkowa gospodarka, nieobciążona jarzmem rządowej kontroli, tworzy długoterminowy dobrobyt. Politycy jednakże wykazują tendencję do bycia notorycznie krótkowzrocznymi.

Pozostało mi już tylko zapytać - kto taki ostanie się w sektorze prywatnym, kogo można by opodatkować, aby można było opłacić te wszystkie bezużyteczne zajęcia sektora publicznego? Czy Waszyngton rzeczywiście powinien być uważany za pewnego rodzaju zbawcę, za to, że stworzył nieproduktywne miejsca pracy w miejsce produktywnych zajęć, które sam wyeliminował?

Znajdujemy się w gospodarczej ślepej uliczce, a ci u władzy temu zaprzeczają. Prawda jest taka, że nasze gospodarcze problemy wynikają z rozwiązłej polityki monetarnej, centralnego planowania i pasożytniczych kosztów utrzymania rządu. Dopóki nie przyjrzymy się uczciwie tym problemom, będzie nas niestety czekać długa droga zanim, tak jak narkoman, sięgniemy dna.

Kongresmen Ron Paul
12 stycznia 2009
Przełożył: Riddickerr
tekst źródłowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.