Cytat miesiąca

"Dawanie dobrego przykładu jest znacznie lepszym sposobem na rozpowszechnianie idei, aniżeli poprzez używanie siły zbrojnej. "
- dr Ronald Ernest Paul

niedziela, 25 maja 2008

Ron Paul vs Barack Obama

Krótko acz treściwie ;)

piątek, 23 maja 2008

Ron Paul: "Nasz rząd musi przestać rujnować ten kraj."



Gospodarka: kolejna ofiara wojny.


W tym tygodniu, podczas gdy amerykańska gospodarka nadal cierpiała wskutek poczynań dużego rządu, Izba próbowała zatwierdzić dwie wielomiliardowe [$] "krytyczne ustawy" o wydatkach; jedna w celu kontynuowania wydatków na wojnę w Iraku, i jedna na zwiększenie wydatków na krajowe i międzynarodowe programy pomocy społecznej. W planie było zatwierdzenie tych dwóch ustaw i przesłanie ich "w jednym pakunku" prezydentowi. Nawet mimo, że Izba nie zdołała zatwierdzić ustawy o wydatkach na wojnę, to jednak przeciwnicy wojny nie powinni dać się zwieść tym sygnałom pochodzącym z głosowania, jakoby zwiastowały one długoterminowe zmiany w głównych założeniach polityki. Ostatecznie bowiem ci, którzy opowiadają się za kontynuowaniem zbrojnej okupacji Iraku, otrzymają każdego jednego centa o jakiego się zwrócą, a także więcej, tak długo, jak długo będą się zgadzać na radykalny wzrost wydatków na krajową jak i międzynarodową pomoc społeczną.

Przedłużająca się wojna oraz utrzymujący się stan zagrożenia pozwolił Kongresowi wykorzystać te tzw. "krytyczne ustawy" jako środek do radykalnego zwiększenia wydatków w każdej sferze, bez wyjątku, włączając w to wydatki, które nie pasują nawet do najbardziej szlachetnej definicji "sytuacji krytycznej". Na przykład obecnie rozważane przez Kongres propozycje wydatków obejmują przekazanie 210 milionów dolarów na Urząd Statystyczny i 4 miliony $ na Urząd Alkoholu, Tytoniu i Broni Palnej. 4.6 miliarda $ jest wymagane w celu zamknięcia baz wojskowych, ale żadnej z tych ponad 700 baz za granicą - lecz baz tutaj w kraju! Kolejne 387 milionów $ ma pójść do różnorodnych organizacji międzynarodowych i 850 milionów $ więcej na samą tylko międzynarodową pomoc żywnościową - wszystko to podczas gdy ceny żywności u nas utrzymują się na horrendalnie wysokim poziomie, a amerykańskie rodziny przechodzą przez ciężki okres próbując związać koniec z końcem. Ponieważ te wydatki będą częścią środków przeznaczonych na "sytuację krytyczną", nie będą one brane pod uwagę przy uwzględnianiu granic zadłużenia, ani jakichkolwiek limitów wydatków ustanowionych przez kongresowe regulacje budżetowe oraz nie muszą być one skompensowane w jakikolwiek sposób.

Eksplozyjny rozrost rządu jest tylko kolejną tragedią wynikającą z tej wojny. Koszty międzypartyjnych ugód poczynionych w Waszyngtonie ponosi podatnik - ani to w interesie odpowiedzialności fiskalnej, ani pokoju. Podatnicy przegrywają, a rząd rośnie.

Ostatecznym rezultatem jest to, że nasz dolar słabnie, gospodarka jest w fatalnym stanie a wydatki rządowe są poza jakąkolwiek kontrolą. Kongres roztrząsa relatywnie mało znaczące szczegóły zamiast drastycznie zmienić naszą politykę zagraniczną. Musimy sprowadzić naszych żołnierzy do kraju, nie tylko z Iraku i Afganistanu, ale także z Południowej Korei, Niemiec i 138 innych krajów w których stacjonują nasze wojska. Nasza interwencjonistyczna polityka zagraniczna jest nie tylko odpychająca dla innych, skłaniając do kolejnych ataków terrorystycznych, ale również rujnuje naszą gospodarkę gdy opodatkowujemy, pożyczamy i drukujemy pieniądze aby zapłacić rachunki naszego imperium. Gospodarka, a ostatecznie obywatele Ameryki, cierpią, gdyż Waszyngton odrzuca możliwość przyjęcia bardziej rozsądnych i konstytucyjnych zasad prowadzenia polityki.

Utarczki pomiędzy tymi, którzy opowiadają się za zwiększaniem wydatków na opieką społeczną a tymi, którzy popierają zwiększone wydatki na działania militarne, dały Amerykanom tymczasowe wytchnienie od konieczności zmierzenia się z brzemieniem kolejnego dramatycznego rozrośnięcia się rządu tego tygodnia. Jednakże, już w następnym tygodniu, może zostać osiągnięty kompromis, który rozszerzałby zarówno działania militarne jak i pomoc społeczną. Spadające do 18% poparcie dla działań Kongresu, według niedawnej ankiety Gallupa, informuje o tym, że obywatele uważają iż Kongres prowadzi kraj w złym kierunku. Nasz rząd musi przestać rujnować ten kraj, tak abyśmy mogli wrócić na drogę do pokojowej, prosperującej przyszłości.

Kongresman Ron Paul
18 maja 2008

źródło: tutaj
tłumaczył: Riddickerr

czwartek, 15 maja 2008

No właśnie - czy są szanse?



Otrzymałem wczoraj maila o treści jak poniżej.

qwe quake pisze:
> Czesc!
> Czy Ron Paul ma jeszcze jakies szanse na fotel prezydenta??
> Nie rozumiem kwestii z delegatami. Ma on ogromne poparcie wsrod ludzi
> ale nie moze zostac prezydentem?? to jakis absurd.


Szanse są, ale tak kruche, że trzeba o nich mówić jedynie szeptem. Ciut głośniej i się rozpadną. Ale powiem, że to co się obecnie dzieje napawa optymizmem.

Delegaci to ludzie którzy mają ten właściwy, ważny głos w kwestii wyborów, a nie jak zwykło się uważać, że kandydat wyłaniany jest w drodze powszechnego głosowania. Wynik powszechnego głosowania wpływa tylko na przypisanie określonej liczby delegatów danemu kandydatowi. Najpierw wyłaniani są delegaci stanowi - czyli ileś tam delegatów dla danego stanu, nierzadko jest to nawet kilkaset osób dla pojedynczego stanu. Potem ta grupa stanowych delegatów na konwencji stanowej wyłania nowych delegatów, tych najważniejszych, którzy będę mogli głosować już na ostatecznej konwencji partii jako przedstawiciele danego stanu. Nazwijmy ich sobie extra-delegatami (byle nie super-delegatami, ci są w Partii Demokratycznej), tych jest już mniej - od kilku do kilkudziesięciu w zależności stanu, natomiast ze wszystkich stanów liczba ich wynosi trochę ponad 2000 extra-delegatów (mowa cały czas o partii republikańskiej). Zatem taka ilość extra-delegatów będzie decydować od 1-ego do 4-ego września o tym, kto uzyska nominację. Ale tu jest taka reguła wyborcza, że nominację otrzymuje ten kandydat, którego poprze 51% extra-delegatów - czyli magiczna liczba 1191 delegatów. Obecnie McCain ma około 1200-1300 delegatów (zależnie od źródła informacji) - tych już wybranych na wrześniową konwencję Partii Republikańskiej, czyli są to osoby które zadeklarowały oddanie głosu właśnie na niego na konwencji. Dlatego to okrzyknięto go już zwycięzcą nominacji. Ron Paul ma około 50 takowych extra-delegatów.

Co mogłoby zmienić tę sytuację? Mnóstwo rzeczy, ale dotyczy to w zasadzie tylko bodźców które skłoniłyby owych delegatów do zmiany zdania. Czasami da się to zrobić na zasadzie: "zmieniam zdanie i już", natomiast częściej jest tak że przepisy stanowe, różniące się w zależności od danego stanu, narzucają kandydatowi "dyscyplinę" głosowania. Ale na szczęście nie do końca. Nawet w takim wypadku dany delegat może dochodzić prawa do zmiany głosu, ostatecznie nawet w sądzie. Rzecz jasna wiąże się to z utrudnieniami (papierki, czas itp) - ale JEST możliwe do zrealizowania. Ale to nie wszystko. Zmienić zdanie można nadal, nawet będąc "związanym" delegatem - czyli po prostu zagłosować na kogo innego (tego nie można mu zabronić), jednak należy liczyć się z możliwością powództwa sądowego ze strony stanowej partii republikańskiej jak i kar pieniężnych. Ryzykowne, acz możliwe.

No dobra, a teraz po co to wszystko? Czy gra nie jest warta świeczki? Co się stanie, jeśli jakaś część delegatów, pierwotnie popierających McCaina, zmieni zdanie? Co to zmieni?

Racjonalnym jest założyć, że ilość delegatów która by ewentualnie zdecydowała się na taki krok, nie będzie zbyt duża. Nie mniej jednak, jeśli będzie ich na tyle dużo, aby pozostawić McCaina z maksimum 1190 delegatami - wówczas nie uzyska on nominacji. Co się wtedy dzieje? Następuje tzw. rokowana konwencja - wówczas wszyscy delegaci zostają zwolnieni z przymusu głosowania na kogokolwiek. Obrady się wydłużają, zmieniają się zasady co do uzyskania nominacji. Delegaci mają tzw. wolną rękę. Rokowana konwencja jest zjawiskiem niewidzianym w Stanach od dziesięcioleci (chyba ostatnia była na przełomie 1950/60). Okazywała się ona być jednak odwracającą losy kandydatów. Abraham Lincoln na konwencji miał zaledwie 10% delegatów, a kiedy ta przerodziła się w rokowaną konwencję... no, to że jego nazwisko jest do dziś znane, chyba wyjaśnia co się stało?

Ron Paul do momentu wycofania się Mitt'a Romney'a żywił spore nadzieje na rokowaną konwencję. Dlaczego? Bo gdzie dwóch się bije... tam żaden 1191 delegatów nie uzyska. Ale Mitt ni stąd ni z owąd się wycofał (są tacy którzy dopatrują się tu właśnie celowego zagrania, aby nie dopuścić do rokowanej konwencji - Romney wycofując się ponadto poparł McCaina). Wówczas Ron Paul oświadczył, że "szanse na rokowaną konwencję są bliskie zeru". Wtedy (luty 2008) tak to wyglądało - a teraz? Teraz jakby troszkę mniej... Ron Paul przyznaje się często do pomyłki, wspominając z jak wielkim sceptycyzmem podchodził do tej kampanii ponad rok temu. Ba, w ogóle nie wierzył, że coś "ugra". Może i tym razem.... eeee, dobra bo to już gdybologia.

Natomiast co na pewno można stwierdzić, to to, że nie brakuje bodźców mogących wywrzeć wpływ na delegatów:

1. Oczywiście temat wojny i dwie skrajne postawy Johna McCaina i Rona Paula. W New Hampshire, jeśli wierzyć sondzie, ponad 40% ludzi oddających głos na śpiewającego "bomb, bomb, bomb Iran" Johna McCaina sądziło, że jako prezydent zakończy wojny. Widać nie widzieli też, jak mówił, że nie widzi nic złego w pozostaniu w Iraku "przez 100 (słownie: sto) lat". Aha. Zapomniałem właśnie wspomnieć, że są plany NIEUDZIELENIA NAWET GŁOSU Ronowi Paulowi na konwencji ze strony partii. Zwłaszcza po Nevadzie... Tak czy siak - kwestia wojny jest szalenie istotna.
2. Czas. Dużo czasu do 1-go września. Czas na refleksje i przemyślenia, zwłaszcza w obliczu dotkliwego kryzysu ekonomicznego, przyczyną którego głównie wojna... Kogo zaprasza się obecnie do stacji newsowych by zanalizować te wydarzenia? Ano nikogo innego, jak człowieka, który od kilkudziesięciu lat w kółko o tym mówił. Nawet FOX spuścił z tonu...
3. No i coś coraz bardziej zauważalnego - Ron Paul wcale nie mija się z prawdą, mówiąc o rosnącym poparciu - już 1 milion Amerykanów oddało na niego głos w prawyborach! 200 tysięcy w samej Pensylwanii! Książka "Rewolucja: Manifest" bije rekordy sprzedaży (wg New York Times i Amazon.com), a Ron Paul (co widać na wideo w poście poniżej) jest zapraszany do mediów by o niej opowiedzieć. Przy okazji media informują o jego kandydaturze (uprzednio puszczono plotę - FOX NEWS - że się wycofał...)
4. 12 lipca 2008 - Marsz Rewolucyjny - kto wie jak duży będzie, jak dużą uwagę przyciągnie. Ron Paul będzie przemawiał przed Kapitolem.


Jeśli to wszystko powyżej wydaje się komuś przesadnie optymistyczne (co nie było zamiarem) - to być może ma rację. Ale ja mam tylko jedną prośbę: o tym wszystkim szeptem, Panowie i Panie, szeptem...

Riddickerr

poniedziałek, 12 maja 2008

Ron Paul i jego nowa książka "Rewolucja: Manifest"

Na początek wideo z wywiadem z Ronem Paulem w CNN 29 kwietnia 2008:




Jako że Ron Paul wspomniał znowu o "bubbles" czyli bąbelkach (np. mieszkaniowych - "housing bubbles"), to załączam obrazek ilustrujący znaczenie tego dziwnie brzmiącego pojęcia:



----

Niedawno dotarła do mnie nowa książka Rona Paula "Rewolucja: Manifest". Choć książka adresowana jest głównie do Amerykanów, to jednak warto ją przeczytać ze względu na uniwersalne zagadnienia jakie porusza Ron Paul. Są to m.in. wolny rynek, rola rządu, problematyka monetarna - czyli to wszystko co zostało nakreślone w Konstytucji USA a co niestety ulega zapomnieniu. Dlatego Ron Paul krok po kroku wykazuje jakie są skutki odejścia od zasad jakie obowiązywały zaraz po powstaniu Stanów Zjednoczonych i uchwaleniu Konstytucji w 1787 roku.

Ron Paul jest bardzo szczegółowy w przywoływaniu konkretnych zjawisk, dat i nazwisk, które wywierały bądź nadal wywierają wpływ na ekonomię i politykę Stanów. Dzięki temu trudno zarzucić mu, że gdziekolwiek mógłby mijać się z prawdą. Ta wydaje się być dla niego najważniejsza. A zatem na konkretnych przykładach ukazuje wady obecnego systemu politycznego, ekonomicznego, monetarnego i jednocześnie rzuca na te zagadnienia światło swoich konserwatywnych poglądów, które zarazem są zbieżne z poglądami założycieli USA. Książka ta zatem jest pewnego rodzaju powrotem do korzeni.

Riddickerr

----

Nowa książka Rona Paula bije rekordy sprzedaży. Wydana pod koniec kwietnia już znalazła się na 1. miejscu listy bestsellerów New York Timesa

wtorek, 6 maja 2008

Pan Janusz Korwin-Mikke wspomina o Ronie Paulu na swoim blogu



Link do posta na blogu pana Korwina-Mikke ---> Manipulacje establishmetnu


... miły memu sercu p.Ronald Paul ...
- Janusz Korwin-Mikke, luty 2008


czwartek, 1 maja 2008

Ron Paul: Rewolucja nadal trwa


Zwolennicy Rona Paula po cichu przejmują niektóre grupy GOP.

Jeśli ktokolwiek sądził, że Rewolucja Rona Paula się skończyła, to musi to teraz jeszcze raz przemyśleć.

Najwyraźniej, 72-letni libertariański przedstawiciel Teksasu nie zdobędzie nominacji Partii Republikańskiej tego roku, przy pomocy 12, 20, lub 42 delegatów - zależnie od tego komu wierzyć. Senator John McCain ma zawczasu wystarczającą ilość [delegatów] aby uzyskać poparcie GOP* w St. Paul, we wrześniu. Więc Paul przekształcił swoją dobrze finansowaną kampanię w swego rodzaju ruch oporu działający na szczeblu lokalnym, gdzie jego lojalni "Pauloochotnicy" organizują się i przejmują kontrolę nad działaniami licznych odziałów partii [republikańskiej] w kilku stanach.

Po cichu, poza zasięgiem politycznego radaru wpływowych kręgów Partii Republikańskiej i mainstream'owych mediów, uwijają się na szczeblu lokalnym. W ubiegłym miesiącu siły Paula zapoznały się z zasadami wyborczymi partii w Missouri i wybrały 1/3 delegatów na stanową konwencję na której wyłonieni zostaną delegaci na narodową konwencję.

Za: Los Angeles Times, 30 kwietnia 2008

GOP - (Grand Old Party) "Stara dobra partia" - skrót odnoszący się do Partii Republikańskiej

-----

Ron Paul: rewolucja nadal trwa

(CNN) - Teksański kongresmen Ron Paul powiedział w poniedziałek, że jego rewolucja wciąż jest żywa oraz że nie będzie wykluczony z wyścigu o fotel prezydencki przez Partię Republikańską.

"Próbujemy powiedzieć, że mamy prawo do dowodzenia słuszności naszej sprawy, takiej, że republikanie powinni się za czymś opowiadać" - powiedział Paul w CNN w poniedziałkowy poranek, dodając, że potrzeba zmiany jest niezbędna, ale cała trójka kandydatów, włączając Johna McCaina, reprezentuje kontynuację tej samej polityki.

Spora grupa zwolenników Paula zdołała wstrzymać przez weekend republikańską konwencję w Nevadzie, po tym jak partia próbowała wyłączyć teksańskiego kongresmena z procesu podziału delegatów.

Paul, który nigdy oficjalnie nie odpadł z republikańskiego wyścigu, powiedział, że nadal zyskuje wsparcie ze strony delegatów. "Jaki byłby sens urządzania konwencji, jeśli wszystko zostało już ustalone?" Nie sprecyzował o kim mówił, ani też skąd jego nowe wsparcie pochodzi.

Kongresmen ma 21 delegatów [na narodową konwencję] według ostatniego zliczania przez CNN. Senator z Arizony John McCain ma 1,331* delegatów, były gubernator Arkansas Mike Huckabee ma 267, a Mitt Romney ma 255.

Paul powiedział, że jego poglądy są "bardzo zestrojone z byciem dobrym republikaninem" i tradycyjnymi wartościami GOP.

Pytany o to czy zachęci swoich zwolenników do poparcia McCaina, Paul wielokrotnie powtarzał, że obaj fundamentalnie różnią się co do kluczowych kwestii, mianowicie sprowadzenia do domu wojsk z Iraku.

Paul powiedział, że wykorzysta pozostałe środki z kampanii, blisko 4 miliony dolarów, do wsparcia kandydatów, którzy podzielają jego wizję.

Za: CNN, 28 kwietnia 2008


Liczba delegatów różni się, zależnie od tego kto ich zlicza. CNN podaje 1331 dla McCaina, ale są i inne źródła, takie jak ta strona Warto zauważyć, że często nie uwzględnia się faktu, że delegat może zmienić swoje zdanie i na konwencji zagłosować na kogo innego... Nawet jeśli w jakichś stanach procedury wyborcze partii republikańskiej narzucają mu popieranie określonego kandydata, to prawa do zmiany głosu można dochodzić drogą sądową. A czasu jest jeszcze sporo do 1-go września.
Riddickerr

-----

A oto i krótki reportaż z wystąpienia Rona Paula na uniwersytecie w Idaho, 26 kwietnia 2008.