link
Zamieszczono na kanale odDymarkow
Cytat miesiąca
czwartek, 10 września 2009
niedziela, 30 sierpnia 2009
niedziela, 17 maja 2009
niedziela, 3 maja 2009
środa, 29 kwietnia 2009
niedziela, 26 kwietnia 2009
Wolnorynkowe przemyślenia
sobota, 25 kwietnia 2009
Kto tu ma władzę?
Europoseł Daniel Hannan o ustawie roamingowej.
link
Zamieszczono na kanale odDymarkow.
czwartek, 23 kwietnia 2009
środa, 22 kwietnia 2009
Wypijmy wolnościową herbatę...
Fragment relacji z amerykańskiej "Tea Party", 15 kwietnia 2009.
link
Zamieszczono na kanale odDymarkow.
wtorek, 21 kwietnia 2009
niedziela, 19 kwietnia 2009
Nigel Farage - kilka zdań o Unii Europejskiej.
link
Peter Schiff - czy wolność finansowa jest powiązana z wolnością osobistą?
link
Michelle Muccio - czy wielki biznes i wielki rząd powinny dzielić wspólne łoże?
link
Wszystkie trzy materiały filmowe zamieszczono na kanale odDymarkow.
sobota, 18 kwietnia 2009
czwartek, 2 kwietnia 2009
sobota, 28 marca 2009
środa, 18 marca 2009
Wyobraź sobie
Wyobraź sobie przez chwilę, iż gdzieś w środkowej części Teksasu znajdowałaby się obca baza militarna, powiedzmy chińska lub rosyjska. Wyobraź sobie te tysiące uzbrojonych żołnierzy, którzy stale patrolowaliby amerykańskie ulice w pojazdach wojskowych. Wyobraź sobie jak słyszysz, iż sprawują oni pieczę nad „naszą ochroną”, „promowaniem demokracji”, „ochroną ich strategicznych interesów”.
Wyobraź sobie, iż działają poza prawem Stanów Zjednoczonych i że Konstytucja nie jest dla nich wiążąca. Wyobraź sobie, że co jakiś czas popełniają oni błędy lub działają na podstawie złych informacji i w rezultacie zabijają lub terroryzują niewinnych Amerykanów, łącznie z kobietami i dziećmi, nie podlegając w tym czasie żadnym reperkusjom i nie ponosząc konsekwencji swoich czynów. Wyobraź sobie, że utworzyli oni punkty kontrolne na naszej ziemi i rutynowo przeszukują i plądrują całe okolice. Wyobraź sobie, że Amerykanie baliby się tych obcych wojsk, oraz w ogromnej większości uważano by, że bez nich w Ameryce żyłoby się lepiej.
Wyobraź sobie, iż niektórzy Amerykanie byliby tak źli z powodu ich obecności w Teksasie, że postanowiliby połączyć siły i walczyć z nimi w obronie naszej ziemi i suwerenności, ponieważ przywódcy w rządzie odmawialiby lub nie byliby w stanie sami tego uczynić. Wyobraź sobie, że ci Amerykanie, którym za ich akcje obronne przyklejono etykietkę terrorystów lub rebeliantów, są rutynowo zabijani, lub chwytani i torturowani przez obce siły na naszej ziemi. Wyobraź sobie, że okupanci wyszli z założenia, iż im więcej zabiją Amerykanów, tym szybciej powstrzymany zostanie opór, ale zamiast tego, za każdego zabitego Amerykanina, dziesięciu więcej gotowych będzie chwycić za broń przeciwko nim, skutkiem czego będzie niemający końca rozlew krwi. Wyobraź sobie, iż mieszkańcy ziem, z których pochodzą obcy, także chcą by ich wojska wróciły do domu. Wyobraź sobie, że wybierają przywódcę, który obiecał sprowadzić ich do domu i położyć kres temu horrorowi.
Wyobraź sobie, iż ten przywódca zmienia zdanie, gdy tylko zostaje wybrany.
Rzeczywistość jest taka, że nasza militarna obecność jest tak uwłaczająca dla żyjących tam ludzi, jak uwłaczającą byłaby obecność sił chińskich w Teksasie. Nie pozwolilibyśmy na to, ale sami mamy globalnie rozciągające się imperium oraz bardzo nachalną, prowadzoną od dekad politykę zagraniczną, wzbudzającą dużo nienawiści i urazy względem nas.
Zgodnie z naszym CIA, wtrącanie się w sprawy Bliskiego Wschodu było główną motywacją do przerażających ataków z 9/11. Ale zamiast zmiany naszej polityki zagranicznej, po prostu jeszcze bardziej uległa ona eskalacji. Z pewnością mieliśmy prawo ścigać odpowiedzialnych za 9/11, ale dlaczego tylu Amerykanów uważa, jakoby byśmy mieli prawo do militarnej obecności w 160 krajach, skoro sami nie zgodzilibyśmy się na choćby jedną obcą bazę na naszej ziemi, z jakiegokolwiek powodu? Proszę zauważyć, że nie są to ambasady, ale instalacje wojskowe. Nowa administracja niczego w tej kwestii nie zmienia. Rozmieszczając wszędzie wojska i bawiąc się semantyką, nie realizuje priorytetów obywateli amerykańskich, którzy zwyczajnie chcą powrotu naszych mężczyzn i kobiet do domu. 50 tysięcy stacjonujących żołnierzy w Iraku nie przysparza pokoju bardziej, niż gdyby 50 tysięcy rosyjskich żołnierzy stacjonowało w Stanach Zjednoczonych.
Zamknięcie baz militarnych i zaprzestanie stosowania gróźb i przemocy wobec innych krajów nie jest izolacjonizmem. Wręcz przeciwnie. Otwarcie się na przyjaźń, uczciwy handel i dyplomację jest polityką zagraniczną spod znaku pokoju i dobrobytu. Jest to jedyna polityka zagraniczna, która nie doprowadzi do bankructwa w krótkim czasie, gdyż nasze obecne działania z pewnością do tego doprowadzą. Podzielam rozczarowanie Amerykanów retoryką polityki zagranicznej naszego rządu. Smutne jest to, że nasza polityka zagraniczna ZMIENI SIĘ, tak jak Imperium Rzymskiego, kiedy wszystkie finansujące ją budżetowe i monetarne sztuczki zostaną wyczerpane.
Kongresmen Ron Paul
9 marca 2009
Przełożył: Kelwin
tekst źródłowy
niedziela, 15 marca 2009
środa, 11 marca 2009
sobota, 7 marca 2009
Uniwersalni Obrońcy Wolności
Zamieszczono na kanale cykcykcykcykbum.
http://december18th.org
Co to znaczy być Uniwersalnym Obrońcą Wolności, o którym mówił Ron Paul? Ponieważ życie pisze dla każdego inny scenariusz, próżno by szukać zadowalającej wszystkich definicji. Nie musisz bowiem pełnić funkcji wojskowej, aby któregoś dnia stanąć oko w oko z tym arcytrudnym wyborem. Możesz równie dobrze być policjantem, urzędnikiem czy politykiem.
Więc skoro o definicję trudno, to może warto spojrzeć na przykład postawy Otto Shimek'a, który podczas II Wojny Światowej odmówił strzelania do Polaków. Miał bowiem wykonać egzekucję na polskiej rodzinie, która pomagała żołnierzom AK. Zanim rozstrzelano go jak zwykłego dezertera, napisał w liście do swojego brata:
Jestem w dobrym nastroju. Cóż mamy do stracenia? Nic, tylko te nasze liche jestestwa, gdyż nie są w stanie zabić naszych dusz.
Opisana historia, ze względu na upływ czasu, mogłaby się wydać niemal abstrakcyjna, gdyby nie świadectwa takie jak te w powyższym wideo. Czy w dzisiejszym, "uporządkowanym" świecie człowiek nadal musi stawać przed tego typu wyborem? I jaki to wybór jest właściwy?
Czy politycy i media, którzy właśnie w imię pokoju popierają obecne interwencje zbrojne na świecie, nie głoszą przypadkiem tego, co jedno z orwellowskich haseł:
WOJNA TO POKÓJ?
wtorek, 3 marca 2009
Co, jeśli... ?
Wystąpienie Rona Paula w Kongresie z 12 lutego 2008, przedstawione w oryginalnej formie.
Wersję o wysokiej jakości, bez napisów, obejrzeć tutaj.
czwartek, 26 lutego 2009
Jeden z tych wyjątkowych dni
Komentarze po wystąpieniu prezydenta Vaclava Klausa.
Zamieszczono na kanale odDymarkow .
poniedziałek, 23 lutego 2009
Powstrzymać Obamę
Alan Keyes, ubiegłoroczny republikański kandydat na prezydenta USA, wyraził się dość dosadnie o prezydencie Obamie:
Zamieszczono na kanale 1maciek11.
Sprawa tego, czy obecny prezydent mógł w ogóle zostać wybranym na ten urząd, była wielokrotnie poruszana w czasie ubiegłorocznej kampanii, lecz oczywiście nie przez mainstream'owe media. Na samych argumentach nie poprzestawano i złożono w tej sprawie pozew sądowy (link, j.ang), ale jak widać - bez rezultatu.
niedziela, 22 lutego 2009
Globalny ład - oficjalnie
Portal Onet zamieścił taką oto relację: G20 stworzy nowy "globalny porządek" świata.
Wystąpienie prezydenta Vaclava Klausa
Zamieszczono na kanale odDymarkow.
Tekst tłumaczenia: część 1, część 2.
piątek, 20 lutego 2009
Prognozy na 2009 rok
[Przycisk w prawym dolnym rogu okienka umożliwia wybranie wersji o lepszej jakości - ikonka HQ.]
Z opisu na YouTube:
Gerald Celente założyciel Trends Research Institute w wywiadzie dla Russia Today.
New York Post pisze o Celente: 'Jeśli żyłby jeszcze dzisiaj Nostradamus, miał by trudności w dotrzymaniu kroku Geraldowi Celente'. I to tylko jedna z bardzo wielu pochlebnych wypowiedzi, o tym jak trafne są prognozy Celente, który przewidział m.in. kryzys 2008r. (wywiad z 11.02.09)
Zamieszczono na kanale 1maciek11 .
wtorek, 17 lutego 2009
Wolna amerykanka
Prezydent Obama podpisze dzisiaj ową ustawę, o której z dumą mówi, że "jest to znaczący kamień milowy na drodze do uzdrowienia gospodarki". Bardzo dobra metafora, ale mam lepszą:
Prezydent Obama dodaje:
"Ten historyczny krok nie będzie ostatnim krokiem, jakie czynimy celem odmienienia stanu naszej gospodarki, lecz raczej pierwszym."No nie wiem, bo od takich dużych gwoździ (należy pamiętać o Wall Street, $850 mld), to się w końcu ta cała trumna rozleci. A może prezydent Obama mówi już zupełnie o czymś innym?
"(...) wykorzystamy ten kryzys i podniesiemy się z naszej bolesnej teraźniejszości w kierunku lepszego jutra."Tak. On zdecydowanie mówi o czymś innym...
Riddickerr
sobota, 31 stycznia 2009
Jak się gasi pożar?
Program "Morning Joe" stacji MSNBC, 27 stycznia 2009.
lepsza jakość tutaj
Dzień później Izba Reprezentantów przegłosowała ustawę opiewającą na $825 miliardów, choć tym razem bez pomocy republikanów. Nie poparł jej ani jeden członek GOP, choć przy obecnej przewadze demokratów w obu izbach Kongresu nie ma to już większego znaczenia. Stosunek "tak" do "nie" wyniósł 244:188. Ustawa zatem czeka na debatę w Senacie, a potem pod pióro prezydenta Obamy. Doniesienia prasowe mówią o tym, jakoby Obama i jego administracja byli niezadowoleni z braku poparcia również ze strony republikanów i mają nadzieję, że debata w Senacie to zmieni. Warto nadmienić, że istnieje druga wersja tej samej ustawy, ale przygotowanej przez Senat. Oficjalny plan zakłada, że Obama ma podpisać jedną z nich już w połowie lutego.
czwartek, 29 stycznia 2009
wtorek, 27 stycznia 2009
piątek, 23 stycznia 2009
Czego tu jeszcze potrzeba?
21 stycznia 2009 u Glenna Becka.
Troszkę lepsza jakość tutaj: http://pl.youtube.com/watch?v=R1jnZotNcG0&fmt=18 .
środa, 21 stycznia 2009
sobota, 17 stycznia 2009
Niemiecka hiperinflacja
Nie istnieje chyba żadna taka inna nauka bądź dziedzina wiedzy, z której wnioski byłyby tak rzadko wyciągane, jak to ma miejsce w przypadku historii.
piątek, 16 stycznia 2009
czwartek, 15 stycznia 2009
wtorek, 13 stycznia 2009
Stymulowanie drogi na dno
Wzrostowi uwagi poświęcanej następnemu pakietowi, mającemu stymulować gospodarkę, wciąż towarzyszą nawarstwiające się pytania dotyczące naszych problemów gospodarczych. Jak znaleźliśmy się w takim położeniu? Jak z tego wybrnąć? I jak zwykle wszystkie odpowiedzi Waszyngtonu są błędne. Według wielu polityków znaleźliśmy się w tej sytuacji, gdyż za mało wydawaliśmy, za mało konsumowaliśmy i za mało regulowaliśmy rynek. Zatem teraz rząd, niczym mityczny biały rycerz, zamierza nadjechać by uratować nas od poważnego zagrożenia poprzez okrycie gospodarki dolarami, zatrudnienie armii nowych biurokratów, stworzenie bezużytecznych miejsc pracy i wysłanie każdemu pewnego rodzaju czeku ratunkowego. Publiczna debata wydaje się koncentrować na tym, czy aby poniesiony koszt będzie na tyle wystarczający, by uratować gospodarkę, czy też jest to zaledwie "zaliczka" poprzedzająca kolejne interwencje finansowe rządu. Rozmowy tego typu mogłyby się wydać komiczne, gdyby skutki tego nie były aż tak tragiczne.
Następstwa takich działań będą pogłębiać gospodarczy lament dopóty, dopóki nie odrobimy naszej lekcji. Zamiast tego Kongres zachowuje się jak narkomani, którzy muszą sięgnąć dna, zanim będą gotowi zmierzyć się z rzeczywistością. Prowadzą teraz te niemądre zabawy z gospodarką, gdyż rozumują wyłącznie w kategoriach korzyści politycznych. To mówienie o tworzeniu miejsc pracy jest doskonałym tego przykładem.
W odróżnieniu do tego, w co wielu wierzy, celem gospodarki nie jest tworzenie miejsc pracy. Miejsca pracy mogą być oznaką zdrowej gospodarki, tak jak wysoki poziom energii może być oznaką zdrowego ciała. Ale tak jak niezdrowe substancje mogą sztucznie spowodować przypływ energii, która nie ma nic wspólnego ze zdrowiem, tak też sztucznie tworzone miejsca pracy rozjątrzają nasze problemy. Celem zdrowej gospodarki jest produktywność. Miejsca pracy są jej pozytywnym następstwem. "Pracą" może być kopanie przez cały dzień dołu i zakopywanie go dnia następnego, lub być może odpowiednik tego w pracy przy biurku. Takie coś nikomu nie służy. Jednakże kwota widoczna na odcinku wypłaty musi ostatecznie pochodzić z opodatkowania kogoś produktywnego. Niektórzy uważają, że ten model gospodarczy oparty o algorytm karuzelowy, powinien dokądś nas doprowadzić.
Politycy i biurokraci zawczasu zrobili sporo w celu zapewnienia tego, aby miejsca pracy w sektorze prywatnym były nieprzystępnie skomplikowane i drogie w tworzeniu. Teraz są zszokowani widząc, że gospodarka pozbywa się miejsc pracy, i chcą zwyczajnie stworzyć setki tysięcy miejsc pracy, w celu skompensowania ich utraty, poprzez kolejny tak zwany pakiet stymulujący gospodarkę. Waszyngtońskie opatrunki jedynie przedłużą tę agonię. Austriacka szkoła ekonomii uczy, że jedynie wolnorynkowa gospodarka, nieobciążona jarzmem rządowej kontroli, tworzy długoterminowy dobrobyt. Politycy jednakże wykazują tendencję do bycia notorycznie krótkowzrocznymi.
Pozostało mi już tylko zapytać - kto taki ostanie się w sektorze prywatnym, kogo można by opodatkować, aby można było opłacić te wszystkie bezużyteczne zajęcia sektora publicznego? Czy Waszyngton rzeczywiście powinien być uważany za pewnego rodzaju zbawcę, za to, że stworzył nieproduktywne miejsca pracy w miejsce produktywnych zajęć, które sam wyeliminował?
Znajdujemy się w gospodarczej ślepej uliczce, a ci u władzy temu zaprzeczają. Prawda jest taka, że nasze gospodarcze problemy wynikają z rozwiązłej polityki monetarnej, centralnego planowania i pasożytniczych kosztów utrzymania rządu. Dopóki nie przyjrzymy się uczciwie tym problemom, będzie nas niestety czekać długa droga zanim, tak jak narkoman, sięgniemy dna.
Kongresmen Ron Paul
12 stycznia 2009
Przełożył: Riddickerr
tekst źródłowy
Kryzys zaufania
niedziela, 11 stycznia 2009
Szanse na pokój i nieinterwencjonizm
W ubiegłym tygodniu omawiałem naszą pogarszającą się sytuację gospodarczą oraz fakt, że nowej administracji pozostało już niewiele opcji na usprawnienie spraw na dłuższą metę. Tego samego nie można jednak powiedzieć o froncie polityki zagranicznej. Nasza interwencjonistyczna polityka zagraniczna tylko oczekuje, aby nowa administracja skierowała ją na nowy kurs. Niestety wygląda na to, że nowa administracja będzie najprawdopodobniej kontynuować błędy popełniane w przeszłości. Często miałem okazję dyskutowania o interwencjonistycznej polityce zagranicznej i wynikającego z niej "sprzężenia zwrotnego". Obawiam się, że polityka zagraniczna obecnej administracji wytworzyła ogromny bodziec do takiego sprzężenia zwrotnego przeciwko Stanom Zjednoczonym. Jednakże szczerze wierzę, że spora część świata gotowa jest spojrzeć poza nasze obecne błędy, jeśli tylko nasza administracja dowiedzie, że zmierza w bardziej rozsądnym kierunku.
Inne państwa z całego świata postrzegają naszą ingerencję w ich sprawy jako protekcjonizm, i jest to dla nas bardzo niebezpieczne. Można by pomyśleć, że mamy sporo do zyskania poprzez wchodzenie w te bardzo złożone sytuacje, a jednak przekornie okazuje się, że ponosimy tego konsekwencje. Inne kraje mają swoje problemy - to pewne. Ale jak my byśmy się czuli, gdyby tak Chiny czy Rosja wkroczyły na naszą ziemię i próbowały usunąć stwarzających problemy przywódców czy też korygować naszą politykę za nas? Rozwiązywanie naszych problemów należy do nas i tak samo powinniśmy też uszanować wolę innych krajów. Zamiast tego zamieniliśmy domniemane, pozorne zagrożenia, w prawdziwe, rzeczywiste zagrożenia.
Powinniśmy postępować zgodnie z radą Założycieli odnośnie polityki zagranicznej - przyjaźń i współpraca handlowa ze wszystkimi krajami. Jednym z pozytywnych kroków byłoby zniesienie naszego destrukcyjnego embarga na Kubę, które pozbawia naszych farmerów odległego, o zaledwie 90 mil od wybrzeży USA, rynku zbytu, tym samym wzmacniając tamtejszy reżim komunistyczny. Widzimy, że 50 lat rządowych restrykcji do niczego nie doprowadziło. Potrzebna jest zmiana. Inne kraje powinny same decydować o tym, jak chcą się prowadzić. Nawet jeśli niekoniecznie się z tym zgadzamy, to nie jest to nasza sprawa. Jeśli jacyś ludzie niemądrze wybiorą życie w eksperymentalnych reżimach centralnego planowania, to muszą upaść wskutek własnych czynów, bez potrzeby robienia z nas kozła ofiarnego. Musimy się skoncentrować na naszych własnych sprawach
Jednakże presje wywierane na naszych przedstawicieli ze strony firm zbrojeniowych i wielkich środowisk biznesowych, nie faworyzują pokoju i wolności, czy w szczególności nieinterwencjonizmu. Interwencjonizm to wielki biznes. W ubiegłym roku kontrakty związane z obronnością sięgnęły $300 miliardów, a całkowity koszt wojny i utrzymania naszego imperium zagranicą wynosi $1 bilion rocznie. To świadczy o tym, że spora grupa ludzi czerpie korzyści z wojny i podboju. Wszystkie te pieniądze, zamiast służyć naszej gospodarce, są jej odbierane w celu prowadzenia wojen i dokonywania zniszczeń. Wyobraź sobie co by było, gdyby te środki zostały wykorzystane w kreatywny, produktywny sposób tutaj w naszym kraju!
Musimy ściągnąć cugle naszemu zagranicznemu imperium, tak szybko jak to tylko możliwe. Musimy sprowadzić wojska do kraju i znowu ukierunkować naszą gospodarkę na produkcję, nie na destrukcję. Najmądrzejszą rzeczą, jaką możemy uczynić, jest przyznanie, że nie znamy wszystkich odpowiedzi na wszystkie światowe problemy. Jeśli tylko nowa administracja zechce dać szansę prawdziwemu wolnemu handlowi i nie angażować się w krępujące sojusze, to bardzo na tym skorzystamy. Pod względem ekonomicznym moglibyśmy zaoszczędzić setki miliardów dolarów rocznie! Nowi przedstawiciele mają zarówno okazję jaki i kapitał polityczny aby tego dokonać. Na nieszczęście, tak się raczej nie stanie.
Kongresmen Ron Paul
5 stycznia 2009
Przełożył: Riddickerr
tekst źródłowy